REŻYSERIA: Maria Zmarz-Koczanowicz
SCENARIUSZ: Stanisław Zawiśliński
ROK PRODUKCJI: 2005
GATUNEK: Dokumentalny
OBSADA: Jerzy Stuhr, Krzysztof Kieślowski, Irene Jacob, Wim Wenders, Zbigniew Preisner
Widziałem dwa dokumenty o Krzysztofie Kieślowskim. Oba były
w mojej ocenie bardzo dobre, jednak ten który tutaj recenzuję przypadł mi chyba
bardziej do gustu, ponieważ był nieco bardziej wnikliwy.
Kiedy powstawał ten dokument, sam Kieślowski już nie żył, co
nie oznacza, że brakuje w opisywanym filmie jego wypowiedzi. Jest ich sporo, z
różnych wywiadów, i programów.
Na temat słynnego reżysera wypowiadają się osoby z najbliższego otoczenia.
Krzysztof Piesiewicz , Irene Jacob, Juliette Binoche,
Grażyna Szapołowska oraz jego mniej znani koledzy ze szkoły filmowej,
profesorowie, dziennikarze.
Film jest biografią reżysera, zaczynając od jego
dzieciństwa, poprzez młodość, naukę w szkole filmowej, pracę w Polsce aż, po jego karierę zagraniczną i przedwczesną śmierć.
Nie skupia się on tylko na samej karierze, ale też na życiu
prywatnym, filmowca.
Usłyszymy kilka ciekawych anegdot, o spontanicznej wyprawie
do Sopotu, czy też o tym jaka znana aktorka napisała do Kieślowskiego list z
prośbą o rolę którą zagra chętnie za darmo.
Z anegdot i opowieści jego przyjaciół i współpracowników, wyłania nam się pełny portret osoby, znanej z ciętego języka, inteligencji i wrażliwości.
Dowiemy się też o realiach kręcenia filmów za czasów PRL, o
cenzurze i tym jaki wpływ tamte czasy miały na twórczość Krzysztofa
Kieślowskiego.
Film oglądałem z przyjemnością, i zaciekawieniem, nie
myślałem o tym, że jestem głodny, a jako fan ciekawostek, uraczyłem ich w tym
obrazie naprawdę wiele.
Dokumentów nie oglądam zbyt często, ale ten mogę polecić.
Nikogo nie namawiam bo wiem, że kto będzie chciał i tak zobaczy, a kto nie będzie chciał to choćbym mu wysłał DVD pocztą, nawet go nie
otworzy.
Ja osobiście oceniam film jako bardzo dobry na podstawie
pewnej prawidłowości.
Kiedy włączam film , na wyświetlaczu pojawia mi się czas
jego trwania, a później lecą minuty, jedna za drugą aż do końca.
Im później spojrzę na licznik minut tym film jest lepszy.
Nieczęsto zdarza się, żebym w ogóle nie spojrzał. Tak było
jednak tym razem.
OCENA
9/10
9/10
Muzyki w tym filmie nie będę oceniał, to była z reguły
muzyka Zbigniewa Preisnera rozbrzmiewająca, przy prezentowanych w dokumencie
fragmentach filmów Kieślowskiego.
pozdrawiam
MaT
Kiedy kolejny artykuł, już nie moge sie doczekać :D
OdpowiedzUsuńJuż niebawem, nie mogę się jeszcze zdecydować, o którym filmie będę pisał.
OdpowiedzUsuńuwielbiam Kieślowskiego
OdpowiedzUsuń